Radzynizmy – lokalne powiedzonka, zwroty i wyrażenia, które choć przez wielu zapomniane, wciąż potrafią rozbawić, zadziwić i… przypomnieć dzieciństwo u babci na podwórku. Andrzej Kowalski, niezmordowany tropiciel językowych perełek z Radzynia i okolic, ponownie podzielił się z naszą Redakcją swoją kolekcją. Tym razem dostajemy mieszankę dosadnych ripost, barwnych określeń i powiedzonek, które – choć czasem szorstkie – pachną autentycznością. Bo jak coś było – to „było i już!”.
Oto kolejna porcja radzynizmów:
grzdyl – lekceważące określenie dzieciaka;
latać po kominkach – chodzić do sąsiadów na plotki;
przyfastrygować – przyszyć coś chwilowo albo silnie uderzyć przeciwnika;
szpenio – spryciarz, kombinator;
nie pykło – nie udało się, nie wyszło;
dobrze żarło i zdechło – szło świetnie, ale nagle się posypało;
leźć – iść wolno, z trudem;
gałgan – mały łobuziak, urwis;
było i już! – stanowcze zakończenie dyskusji, bo "tak było i koniec!";
sprzykrzyło się – znudziło się, przestało bawić lub interesować;
korcić – kusić, nęcić, ciągnąć do zrobienia czegoś;
żylak – zacięty, nieustępliwy, ale przeciętny zawodnik;
żyła – chytry, skąpy człowiek;
taksówka – ogólne określenie na samochód osobowy;
fura – wóz konny lub też duża ilość czegoś (np. „fura ziemniaków”);
o d.pę rozbić – coś zupełnie bez sensu, nie do zrealizowania;
brąchać – opowiadać bzdury, pleść głupoty;
trajlować – mówić bez przerwy, trajkotać;
fuknąć – odezwać się do kogoś gniewnie, burknąć;
łachudra – ktoś niewiele wart, moralnie podejrzany;
wyzuć się – zdjąć buty.
Jeśli któreś z tych słów przypomniało Wam babciną kuchnię, letnie wieczory na ławce pod blokiem albo kłótnie z rodzeństwem o jednego „grzdyla” więcej w talerzu, koniecznie podzielcie się własnymi radzynizmami w komentarzach. Czekamy!
Komentarze obsługiwane przez CComment